28 stycznia 2012

♥ Sales in my eyes.


Dzisiaj chciałam przedstawić Wam swoją opinię na temat wyprzedaży, opisać niemiłą sytuację jaka mnie kiedyś spotkała w tym okresie, pokazać co zdołałam nabyć , a także jak przestrzegać się przed trikami wielu sklepów, a więc w tym celu odeślę Was do artykułu z prawami jakie przysługują nam, jako konsumentom.

Wyprzedaże to gorący okres dla klientów jak i samych pracowników sklepów. Należy jednak uważać. Często kupujemy coś ze względu na niską cenę, a może się okazać, że w ogóle tego nie założymy... Niepotrzebne rzeczy będą nam zalegać w szafie, więc ostrożnie. Kupujmy to, do czego jesteśmy w 100% przekonani. Na wyprzedażach warto zaopatrzeć się w to, co jest nam w danej chwili naprawdę potrzebne, choć bardzo często trudno trafić z odpowiednim rozmiarem czy na przykład kolorem, ale warto mimo wszystko sprobować. 
Drugą istotną sprawą jest to jak działają niektóre punkty. Billboardy czy plakaty informujące o wyprzedaży widać oczywiście wszędzie.  Natomiast po wejściu do danego sklepu często zauważamy jednak, że to jakiś żart. Przynajmniej dla mnie. Punkt oblepiony informacjami o wyprzedaży do 30%, 50%  czy 70% itp., ale żeby tak jeszcze w rzeczywistości było... Bluzka czy sweterek przeceniony o 10 złotych, to po prostu żenada jak dla mnie. Aż żal mi pracownika, który poświęcił czas na przemetkowanie takich artykułów. W niektórych sklepach te wyprzedaże do 50% czy 70%  tyczą się chyba biżuterii, bielizny czy też innych akcesoriów - z tego, co zdążyłam zauważyć... Ewentualnie odzieży, która została pod koniec wyprzedaży. To niezły chwyt marketingowy, bo przecież pisze "DO", czyli zawsze może być te 5%, 10 %, 15%, byle by było mniej niż wyznaczona granica... 
W zeszłym roku podczas wyprzedaży letniej miałam bardzo niemiłą sytuację. Szukałam kreacji na wesele. Zależało mi na nieprzesadzonej, dziewczęcej sukience, która nie będzie typowa na tę okazję, czyli nie na raz, a przyda się jeszcze na inną imprezę. Znalazłam dokładnie taką! Śliczną, w jasnożółtym kolorze z falbankami, które uwielbiam. Było to akurat tydzień przed wyprzedażą, więc ze względu, że było ich dosyć dużo stwierdziłam, że poczekam. Cena pierwotna: 129,99 zł - taka też była na stronie internetowej tej sieciówki jak i na portalach modowych, które pokazywały ją w roli głownej jakichś stylizacji. Po kilku dniach odwiedziłam sklep ponownie, cena nadal ta sama, więc czekałam dalej. Kolejna wizyta, a sukienka nadal nieprzeceniona. Po raz czwarty udało się!? Patrzę na metkę, która została zmieniona, a co za tym idzie cena pierwotna, która wzrosła do 149,99zł, a przeceniona na 129,99 zł!!! Czyli tak m.in. wygląda wyprzedaż... Oczywiście sukienki nie kupiłam ze względu na oszustwo. Nazwy sklepu nie napiszę, ponieważ nie chcę już robić z tego problemu, a miałam już taką możliwość. Zainterweniowałam na ich stronie na facebook'u. Odpisano na moją wiadomość, poproszono o nazwę centrum handlowego i miejscowości. Z tego względu, że bałam się, iż ktoś może stracić przeze mnie pracę, poprzestałam na tym i nie drążyłam tematu dalej. Natomiast teraz ogłaszam wszem i wobec, że już nie popuszczę!!! To po prostu oszustwo, za które grozi karaz pieniężna. Więc uważajcie drogie sieciówki!
Istotną sprawą są ceny na metkach. Często przy kasie okazuje się, że dana rzecz jest jednak droższa o 10 złotych czy 20 złotych. Wtedy mamy prawo kupić ją za taką cenę jaka nam została przedstawiona na metce. Wprowadzono nas w błąd, więc dlaczego mamy odpuścić? Na przykład 10 bluzek ma złe ceny, które nie zostały zmienione, wtedy mamy prawo walczyć o swoje. Natomiast gdy 1 z 10 ma tylko złą cenę, to już nie należy tego robić. Klienci często sami przyklejają sobie ceny i pytają naiwnego pracownika czy obowiązuje pomarańczowa metka, a ten postępuje jak większość i mówi, że tak, bo ma inne sprawy i nie chce mu się klinetowi tłumaczyć niczego. Mądry pracownik bierze towar i sprawdza przy kasie czy na pewno tyle kosztuje. Jeżeli nie, to uprzedza wcześniej klienta zanim ten już stanie w kolejce do kasy. Jeżeli pomarańczowa metka o wprowadzającej nas w błąd cenie ledwo wisi, to też nie musi nam to zostać sprzedane za taką cenę, jaką my wymagamy, bo inny klient mógł ją po prostu zmienić. Należy walczyć o swoje, ale uczciwie! Więcej informacji tutaj: klik

22 stycznia 2012

♥ Project: What we can do with shabby handbag and old jeans?



Dzisiaj chciałam Wam przedstawić mój najnowszy projekt i pokazać, co możemy wykonać ze zniszczonej torebki i starych jeans'ów. Przedstawiona na zdjęciu, biała torebka miała już cztery lata, a więc przez częste i długie użytkowanie zniszczyła się niestety, ale mimo tego nie chciałam się jej pozbywać. Zdecydowałam więc, że użyję ją do mojego następnego projektu. Znalazłam stare jeansy i wpadłam na pomysł, że można je wykorzystać do stworzenia "nowej" torebki. Wykonałam więc rysunek i zaniosłam go z całą resztą do mojej zaufanej krawcowej. Ja tylko wymyślam projekty i staram się je rysować. Natomiast wszystko wykonywane jest przez moje dwie fantastyczne krawcowe, ponieważ nie posiadam niestety takiego daru jak one... Torebka została obszyta jeans'em, a przód przyozdobiony trzema falbankami, które uwielbiam prawdopodobnie na wszystkim!


Today I want to show you my new project. I used here old handbag and jeans. I made a draw and took everything to my fantastic dressmaker. And here is the result: denim handbag with frills. This is the way what we can do with shabby handbag and old jeans.