Witam Was serdecznie! :) Dzisiaj post kosmetyczny, a w roli głównej kolejne matowe pomadki w płynie. Tym razem marki Inglot. Dajcie znać czy mieliście okazję je wypróbować i jakie są Wasze doświadczenia z nimi związane. Korzystając z okazji, chciałam wszystkim życzyć zdrowych, wesołych, spokojnych i pogodnych świąt pełnych miłości oraz radości! :)
Opis producenta
Bezkompromisowa linia niezwykle trwałych matowych pomadek do ust. Innowacyjna, aksamitna w dotyku formuła oraz profesjonalny aplikator w postaci gąbeczki umożliwiają precyzyjną i równomierną aplikację, podkreślając naturalny kontur ust. Głębokie i intensywne kolory o wysokim stopniu krycia doskonale utrzymują się na powierzchni ust, zapewniając nieskazitelny efekt przez wiele godzin. Produkt nie ściera się i nie rozmazuje. Dostępny jest w 31 odcieniach.
Skład: Izododekan, Wosk syntetyczny, Trimetylosiloksykrzemian, Trimetikon metylowy, C30-45 Olefin, Hektoryt Disteardimonium, Węglan propylenu, Glikol kaprylowy, Mika syntetyczna, Trójizostearynian tytanowy izopropolu, Glikol heksylenowy, Tokoferol, Silika, Tlenek cyny, Czerwony barwnik, Błękit brylantowy, Floksyna B, Tlenek żelaza, Wodorotlenek żelaza.
Pojemność: 5,5 ml.
Cena: 47,00 zł.
Cena: 47,00 zł.
Moja opinia
Opakowanie charakteryzuje się minimalistyczną, klasyczną szatą graficzną. Mimo, że wykonane jest z plastiku, wygląda elegancko i solidnie. Odkręca się je, jak i zakręca z dużą łatwością. Co do aplikatora, który kryje się pod postacią gąbeczki, ułatwia on dokładne i proporcjonalne nakładanie produktu. Dozownik powyższej pomadki, jak dla mnie jest tak perfekcyjny, że nie widzę potrzeby uprzedniego stosowania konturówki. Jeśli chodzi o szminkę, wyróżnia się ona ładnym zapachem, jedwabistą formułą, niesamowitą trwałością oraz bardzo dobrym kryciem. Poza tym, w miarę szybko zasycha, nie ściera się, nie rozmazuje, nie odbija się ani nie lepi, nie wysusza, nie tworzy tzw. skorupy, ale podkreśla suche skórki. Dlatego też, warto wcześniej zadbać o swoje usta stosując peeling, a następnie zatroszczyć się o ich nawilżenie. Co do demakijażu powyższego produktu, nie widzę żadnego problemu. Mając pod ręką skuteczny płyn micelarny, poradzimy sobie z tą kwestią raz dwa. Kłopotu nie ma również z dostępnością pomadki. Kupimy ją nie tylko w salonach czy na stoiskach marki Inglot, ale i w perfumeriach Douglas oraz ich sklepach internetowych. Warto również wspomnieć o bogatej ofercie kolorystycznej (31 odcieni). Ja wybrałam nr 11 (neonowy koral) oraz nr 14 (fuksja). Jedynym minusem w przypadku tego produktu jest cena. Moim zdaniem zbyt wysoka w stosunku do pojemności.
moja przyjaciolka bardzo lubi te pomadki :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze tych pomadek :)
OdpowiedzUsuńnie miałam tych pomadek, ale nie wiem czy bym się z nimi polubiła ze względu na ich płynną formę. Mimo wszystko bardzo podobają mi się ich kolorki ❤ super blog kochana, obserwuję :)
OdpowiedzUsuń