27 czerwca 2024

♥ Turcja: Kemer, Antalya. Biuro podróży, lot, hotel, wycieczki fakultatywne, atrakcje. / Turkey: Kemer, Antalya. Travel agency, flight, hotel, facultative trips, attractions.

Cześć! :) Dzisiaj mam dla Was zupełnie inny post. Za jego sprawą przedstawię Wam namiastkę Turcji, opowiem o wybranym biurze podróży, hotelu i jego atrakcjach, locie, a także wycieczkach fakultatywnych. Podpowiem co warto zabrać ze sobą na taki wyjazd, a z czego lepiej zrezygnować. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Z usług jakiego biura podróży korzystaliśmy?
Z polecenia rodziny wybraliśmy Biuro Turystyczne Hit-Sport & Travelisland, mieszczące się przy ul. Kazimierza Wielkiego 12 w Starym Sączu. Natomiast organizatorem był Coral Travel.

Dlaczego wybraliśmy Turcję?
Ponieważ jest to jeden z najczęściej wybieranych i najbardziej polecanych kierunków (obok Grecji i Egiptu) dla osób, które po raz pierwszy decydują się na tego typu wyjazd. Poza tym, skusiła nas oferta hotelu, jego lokalizacja, atrakcje oraz wyżywienie Ultra All Inclusive.

W jaki hotelu mieszkaliśmy?
DoubleTree by Hilton Antalya Kemer*****, który został otwarty w roku 2005, a odnowiony w 2018. To światowej klasy obiekt turystyczny rozciągający się wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego z prywatną plażą, w odległości krótkiego spaceru od sklepów, klubów nocnych oraz bazarów. Na jego terenie znajdują się restauracje (6), bary (8), room service (płatny), pralnia (płatna), sale konferencyjne (4), basen odkryty oraz 4 zjeżdżalnie wodne dla dorosłych. Obiekt przystosowany jest dla osób niepełnosprawnych. Tak, jak już wcześniej napisałam, może pochwalić się prywatną plażą - żwirową, wraz z pomostem. W cenę wliczone są parasole, leżaki i ręczniki plażowe, a płatne domki bungalow. Jeśli chodzi o pokoje, zlokalizowane są w jednym budynku (liczba pięter: 5, liczba wind: 3). Z naszych mieliśmy widok na góry. W każdym była jedna sypialnia, klimatyzacja centralna, sejf (bezpłatny), zestaw do parzenia kawy/herbaty (bezpłatny), minibar (bezpłatny, uzupełniany codziennie), TV, telefon, łazienka (prysznic, WC), balkon. Co do wyżywienia (śniadanie, późne śniadanie, obiad, kolacja, późny posiłek), było ono w formie bufetu, serwowane w restauracji głównej. Oprócz tego, w hotelu znajdują się restauracje a la carte (5), gdzie podczas takiego pobytu, w cenie wycieczki można skorzystać raz, po wcześniejszym umówieniu się. Oprócz tego, na terenie obiektu dostępnych jest dwanaście Food Truck'ów z przekąskami z całego świata (np. z żywnością wegańską, tajską, meksykańską, amerykańską i wiele innych) a także cukiernia, lodziarnia i bary. W cenie są również: kort do tenisa ziemnego - rakiety i piłki, tenis stołowy, rzutki, koszykówka, siatkówka plażowa, mini boisko do piłki nożnej, bilard, aerobik, siłownia, animacje soft, a w nocy: sauna, jacuzzi, dyskoteka. Natomiast płatne jest: oświetlenie kortów, sporty wodne na plaży, centrum SPA, masaż i łaźnia turecka.

Jaki był koszt wycieczki?
Ok. 4200 zł za osobę + 250 zł dodatkowe ubezpieczenie / 8 dni. 

Czy polecam hotel?
Zdecydowanie tak! Co prawda te pięć gwiazdek jest na wyrost i u nas dostałby raczej cztery, ale gdybym miała wybierać jeszcze raz, to i tak padłoby właśnie na DoubleTree by Hilton. Podobał mi się jego wystrój - nowoczesny i elegancki, a przede wszystkim zachwyciła mnie plaża i piękny widok na morze oraz góry. Poza tym, to hotel, który może pochwalić się świetną, bardzo miłą i zaangażowaną obsługą, czystością oraz przepysznym jedzeniem. Drobny minus za to, że jak przyjechaliśmy o 1:00, przez opóźniony lot, nie było zbyt dużego wyboru dań, mimo zapewnień o późnym posiłku, serwowanym między 23:00, a 7:00. Poniżej zostawiam Wam zdjęcia hotelu, a prawie na samym końcu pokoju. Uwieczniłam go na koniec wyjazdu, więc musicie wybaczyć, że nie wygląda idealnie. Fotografii żywności nie mam zbyt wiele, ale mogę Was zapewnić, że wszystko było niesamowicie dobre, a wybór dań i napojów tak różnorodny, że każdy znalazł coś dla siebie.































Jak wygląda plaża?
Bajecznie! Znajduje się z tyłu hotelu i rozciąga na lewą, jak i prawą stronę od obiektu. Na środku jest molo, na którym również umiejscowione są leżaki, parasole, bar oraz wspomniane domki do wynajęcia. Plaża jest żwirowa, za co należy się ogromny plus. Warto również dodać, że podczas naszego pobytu nigdy nie była przepełniona. Wręcz zdarzało się tak, że sporo miejsc było wolnych, a w wodzie nie przebywali ludzie. Dodatkową atrakcją na plaży są sporty wodne. Mimo, że nie potrafię pływać (niestety), skusiłam się na flyboard, oczywiście z instruktorem. Było świetnie! Podkreślę, że nie ma się czego bać. Większe obawy miałam przed wejściem na dmuchany pomost, który rusza się wraz z falami... Dodam, że chciałam nawet wrzucić tutaj filmik ze wspomnianym wyczynem, ale ze względu na czas trwania, nie udało się go niestety załadować. Na koniec wspomnę jeszcze o obsłudze przy plaży, która na rolkach realizuje nasze zamówienia. Wygląda to rewelacyjnie i bardzo ciekawie. Poniżej zostawiam Wam zdjęcia i krótkie filmiki oraz zapraszam po dalszą część informacji.


























Czy warto wybrać się do centrum Kemer?
Obowiązkowo! Spacer od hotelu trwa około 10 minut. Można również za dolarka podjechać autobusem. Bardzo często kierowcy sami się zatrzymują i pytają turystów, czy chcą wsiąść. Po drodze znajdują się liczne sklepy, bary, apteki, hipermarket oraz tureckie sieciówki odzieżowe. Np. LC Waikiki, De Facto, czy Koton. Odwiedziłam dwie z tych marek i muszę przyznać, że mają bardzo ładne rzeczy, na czasie, wykonane głównie z naturalnych materiałów. Ceny produktów, w przeliczeniu na dolary, a następnie na złotówki są bardzo podobne tych, w naszych sieciówkach. Ponadto, w centrum Kemer warto zobaczyć wieżę zegarową z placem fontann, pomnik Ataturka - pierwszego prezydenta Turcji oraz port jachtowy. Poza tym, w czwartki, między 8:00, a 15:00 możecie odwiedzić bazar, na którym znajdziecie nie tylko lokalne produkty, ale i wyroby skórzane, złotą biżuterię, czy też "oryginalne podróbki" - jak to powiedziała nasza rezydentka. Ja akurat fanką replik nie jestem, ale może komuś przyda się taka informacja.

Co warto kupić w Turcji?
Myślę, że przede wszystkim kawę, herbatę (np. z granatów), oliwę z oliwek, przyprawy, słodycze, wyroby skórzane, biżuterię, kosmetyki na bazie olejku różanego (np. marki Rosense, Gülsarayı, Bebak) lub oliwy z oliwek (np. marki Dalan d'olive), sos z granatu, czy magnesy na pamiątkę. Ja skusiłam się na różne herbatki, ponieważ kawy nie piję. Na dodatek kupiłam magnesy dla siebie i rodziny. Tureckie słodycze niestety do mnie nie przemówiły. Zdecydowanie jest mi bliżej do niemieckich, czy szwajcarskich wyrobów. ;) Jednak warto spróbować, by móc się wypowiedzieć na ten temat.

Co może Was zdziwić w Turcji?
Bez wątpienia szybka jazda i niekonieczne stosowanie się do przepisów. Mimo to, ten kraj, jak na szalone rajdy, nie ma wielu wypadków drogowych, co jest bardzo ciekawe. Poza tym, trąbienie na każdego, czy to w sytuacji, kiedy coś im nie pasuje, czy też na powitanie. ;) Nie ma tam ograniczeń. Może Was również zdziwić sytuacja, kiedy kierowca wskazuje Wam ręką, abyście przeszli przez pasy, mimo że dla Was, jako pieszych, jest czerwone światło. Natomiast jeśli macie zielone, to i tak dokładnie sprawdźcie, czy w pobliżu jest bezpiecznie. ;) Inną kwestią jest to, że w Turcji wszystkie leki kupicie bez recepty. Z jednej strony, to dobrze, bo jeśli zapomnicie o czymś ważnym, dostaniecie to bez problemu. Należy jedynie sprawdzić jaką nazwę ma turecka wersja Waszego leku. Kolejną sprawą jest targowanie się. Można to robić nie tylko na bazarach, ale i w lokalnych sklepikach, lecz nie sieciówkach. Tamtejsi mieszkańcy to lubią i jest to normalne w ich kulturze. Jeśli mówią Wam jakąś cenę, powiedzcie, że możecie dać połowę i tak dojdziecie do kwoty, która usatysfakcjonuje Was, jak i sprzedającego. Następną kwestią jest zaczepianie i zachęcanie do zakupu. To też u nich normalne, więc nie ma się co zrażać. Wystarczy powiedzieć "nie, dziękuję". Turcy dużo rozumieją po polsku. Choć zaczynają rozmowy po rosyjsku, bo ta narodowość stanowi u nich największą grupę turystów... Nie obraźcie się, kiedy powiedzą Wam np. "Polacy za darmo", czy "Lewandowski, polska mafia". Bywa, że też, że bawią ludzi tekstami typu "taniej niż w Biedronce". Kolejną sprawą jest to, że w niektórych miejscach, papier toaletowy należy wyrzucać do kosza, a nie do muszli klozetowej. Przedostatnią rzeczą są zaśmiecone trawniki, działki. O ile wokół hoteli jest bardzo czysto, tak spacerując ulicami miasta, w oczy rzuca się niestety bałagan i jest to bardzo przykry widok... Ostatnią już kwestią jest otwartość Turków, objawiająca się m.in. poprzez częstowanie herbatą, czy słodyczami w sklepach.

Na co uważać w Turcji i czego nie robić?
Przede wszystkim na upały. Podczas naszego pobytu, temperatury sięgały tam 39 stopni w cieniu i 45 w słońcu. Co prawda są one inaczej odczuwalne niż w Polsce, zwłaszcza, że byliśmy przy morzu, ale trzeba uważać. Miałam sytuację, że drugiego dnia zrobiło mi się słabo, więc konieczne jest picie dużej ilości i noszenie przy sobie wody oraz nakrycia głowy. Przez zmianę klimatu, a co za tym idzie i bakterii, możemy mieć problemy żołądkowe. Nie ma to żadnego związku z jedzeniem, czy brudem, jak myślą niektórzy. By uniknąć tzw. "zemsty sułtana", warto nie tylko w trakcje wypoczynku, ale i przed nim przyjmować probiotyki, myć często ręce, czy też owoce i raczej unikać kostek lodu, czy wody z kranu, a używać butelkowej lub przegotowanej. Mnie dopadły dwa dni nudności, ale jakoś dałam radę. ;) Miałam też niestety 3-dniową wysypkę na twarzy. Najprawdopodobniej po zjedzeniu truskawek. Poza tym, nie należy odmawiać herbaty, czy innego poczęstunku. Nie wolno też robić zdjęć policjantom, kobietom w burkach, czy hidżabach, a także innym ludziom, bez ich zgody. Lepiej nie ignorować sprzedawców. My raz nie odpowiedzieliśmy Panu, który stwierdził, że pewnie nie rozumiemy i oburzony powiedział, że "żaden ukraiński, czy angielski, tylko turecki język". Tak, jak napisałam wcześniej, lepiej grzecznie podziękować i tyle. Nie należy również okazywać sobie zbytnio uczuć, ponieważ jest to uważane przez Turków za bardzo intymną sytuację. Lepiej więc powstrzymać się z publicznym przytulaniem, czy całowaniem. ;)













Wycieczka fakultatywna "Jeep Chimera"
To wieczorne safari jeepami. Zaczyna się od przyjazdu na plażę Olympos (40 min. od hotelu), słynącej z wylęgu żółwi Caretta Caretta. Plaża, morze, widoki są tam przepiękne! Przy okazji, za dodatkową opłatą (6€), możecie tam zobaczyć ruiny starożytnego miasta. Następnie wyruszamy w okolice Çıralı, by spotkać się z potworem Chimera, który zionie ogniem. Wg legendy miała ona głowę lwa, tułów kozy i ogon węża. Przynosiła nieszczęście Turkom, ale została pokonana przez Bellerofonta na lotnym koniu Pegazie, dzięki któremu wzbił się w powietrze. Uważa się, że Chimera spoczywa właśnie w Çıralı nieopodal Kemeru. Możemy zobaczyć tam wieczne ognie, które samoistnie płoną. Jest to zjawisko naturalne samospalania się gazu wydostającego się ze skał. Wielkość płomieni zależna jest od pór roku i największa jest zimą. Również wpływ na płomienie mają wody gruntowe oraz ciśnienie atmosferyczne. Wygląda to bardzo ciekawie, zwłaszcza wieczorem po zachodzie słońca. Warto dodać, że, by to zobaczyć, trzeba iść w górę kilometr, co o takiej porze roku, stanowi nie lada wyzwanie... Dlatego też obowiązkowo zabierzcie ze sobą kilka butelek wody i buty sportowe. Na koniec jedziemy na kolację w tureckim stylu, do restauracji, której stoliki umieszczone są na rzece Ulupinar. Mimo, że nie przepadam za rybami, skusiłam się tam na pstrąga, którego śmiało mogę polecić. Koszt takiej wycieczki to 40€. Poniżej zostawiam Wam zdjęcia i filmiki oraz zapraszam na dalszą część.






















































Wycieczka fakultatywna "Sea to sky"
Rozpoczynamy ją od wizyty w największym meczecie w regionie. Warto wiedzieć, że by wejść do takiego miejsca, kobiety muszą mieć zakryte ramiona, nogi oraz włosy zasłonięte chustą lub też apaszką (nie czapką, ani kapeluszem). Natomiast mężczyźni powinni ściągnąć nakrycia głowy i jeśli mają bardzo krótkie spodenki lub koszulki na ramiączkach, również muszą zasłonić kończyny. Na miejscu można pożyczyć chusty i spódnice, chociaż bardziej higienicznie jest oczywiście posiadanie własnej odzieży. Poza tym, przed wejściem obowiązkowo ściągamy obuwie (jeszcze przed dywanem), więc warto mieć skarpetki. Następnie ruszamy do muzeum oliwy i oliwek, gdzie nie tylko zapoznamy się z jej historią, ale i posmakujemy lokalnych produktów i będziemy mogli zrobić zakupy. Kolejnym przystankiem jest Góra Tahtali (2365 m n.p.m.), na którą docieramy jedną z najdłuższych kolejek linowych na świecie. Ma ona ponad 4359 m i nosi nazwę Olympos Teleferik. Co ciekawe, w 10 minut pokonuje wysokość ponad 1600 m, mieści 80 osób i została wykonana przez Szwajcarów. Warto również dodać, że na górę prowadzi ścieżka, która jest częścią Szlaku Licyjskiego. Wejście na szczyt zajmuje 6-8h. Widok z góry jest niesamowity! Podziwiam osoby, które skaczą stamtąd ze spadochronem. Jeśli ktoś lubi sporty ekstremalne, to można tam również skorzystać z trampoliny, która umieszczona jest na skraju góry. ;) Wspomnę jeszcze, że w budynku znajduje się kawiarnia, restauracja (obiad mamy w cenie), sklep, toalety. Ostatnim już punktem jest port w Kemer i godzinny rejs statkiem po okolicznych zatoczkach. Było to bardzo fajne doświadczenie. Jeśli ktoś potrafi pływać, to ma możliwość skorzystania z takiej atrakcji, więc warto wziąć ze sobą bikini, ręcznik i buty do wody. Wspomnę, że na statku jest możliwość przebrania się i wzięcia prysznica po kąpieli w słonej wodzie. Dodam, że wycieczka jest całodniowa, a jej koszt wynosi 70€.
































































Jakie atrakcje oferuje hotel wieczorami?
Przede wszystkim to różnego rodzaju występy. My mieliśmy okazję zobaczyć zespół Istanbul, który w przepiękny sposób przedstawił nam historię państwa tureckiego. Następnego wieczoru obejrzeliśmy rewelacyjne show zaprezentowane przez BBI Extreme, czyli młodzież wykonującą triki na rolkach, rowerach, hulajnogach. Rewelacyjnie się to oglądało! Nie brakowało też widowiska w latynoamerykańskich klimatach w wykonaniu zespołu Malambo. Było również show poświęcone Michaelowi Jacksonowi. Tutaj plus za kostiumy, układy taneczne oraz klimat. Poza tym, mieliśmy okazję zobaczyć występy akrobatyczne. Poniżej niestety tylko kilka filmików, ponieważ większość nie chce się tutaj dodać... Na koniec wspomnę, że w późniejszych godzinach występowały zespoły, które śpiewały na żywo, np. jazz, muzykę latynoską, czy też DJ zabawiał gości klubowymi kawałkami. 



Co warto zabrać w podróż do Turcji?
Przede wszystkim odzież z naturalnych materiałów, buty sportowe, klapki na plażę, drugie pod prysznic, buty do wody (nie plastiki, a szmaciaki bez dużych dziur, w których nie ślizga się stopa i nie wpadają kamyczki, czy piasek), opcjonalnie espadryle, trampki, buty na obcasie, kilka strojów kąpielowych, nakrycia głowy (przydaje się czapka, kapelusz plażowy, ale i typu bucket), okulary przeciwsłoneczne, krem z filtrem (wystarczy SPF 30), mini ręczniki do twarzy, bielizna, kilka par skarpet, szczotka/grzebień, kosmetyki do oczyszczania twarzy oraz do makijażu, wkładki/podpaski, żel do higieny intymnej, golarki, plecak i saszetka/nerka, szczotka i pasta do zębów, opcjonalnie książka, szampon i odżywka, telefon i ładowarka.

O czym nie można zapomnieć?
O dokumencie tożsamości, pieniądzach i wydrukowanych voucherach od biura podróży, które potrzebne są na lotnisku oraz w hotelu, elektrolitach oraz na wszelki wypadek tabletkach przeciwwymiotnych i na biegunkę, stałych lekach oryginalnie zapakowanych w blistrach i wydrukowanej ostatniej recepcie, tak dla bezpieczeństwa i spokoju.

Czego nie trzeba brać?
Zbyt dużej ilości skarpet. Poza tym, w hotelu goście otrzymują pantofle, dostępne jest mydło, balsam do ciała, żel pod prysznic, szampon i odżywka oraz suszarka do włosów, a na życzenie żelazko i deska do prasowania.











Jak wygląda odprawa na lotnisku?
Wg danych na tablicy, dotyczących naszego lotu, najpierw kierujemy się do wskazanego stanowiska, by nadać bagaż rejestrowany. Tam jest on ważony i pozostawiany do nadania. W tym samym miejscu przedstawiamy dokumenty i bilety, a w zamian otrzymujemy karty pokładowe. Jeśli podróżujemy w kilka osób, warto podejść razem do stanowiska, by mieć większą szansę na otrzymanie miejsc w samolocie obok siebie. Następnie udajemy się na kontrolę bezpieczeństwa oraz paszportową. W pierwszej kolejności pracownik lotniska skanuje nasze karty pokładowe. Następnie odbywa się kontrola bezpieczeństwa, podczas której należy opróżnić wszystkie kieszenie, zdjąć kurtkę, czy też szeroką bluzę lub koszulę, a zdarza się, że nawet buty oraz wyciągnąć metalowe elementy lub elektronikę, jak np. klucze, portfel, telefon, tablet, pasek, zegarek, biżuteria. Warto też pamiętać, że płyny powinny znajdować się w opakowaniach nieprzekraczających 100 ml. Ich łączna suma nie może być większa niż 1l i musi być zapakowana zbiorczo w woreczek strunowy. Jeśli mamy przy sobie wodę lub jedzenie, należy je spożyć przed kontrolą bezpieczeństwa. Po przejściu przez skaner, sprawnie musimy zabrać swoje rzeczy z pojemnika, by nie blokować innym kolejki. Następnym krokiem jest kontrola paszportowa, a na koniec znalezienie numeru bramki, przypisanej do naszego lotu (znajdziemy ją na monitorze). Wtedy już możemy dokonać zakupy napojów, jedzenia, czy innych, interesujących nas produktów. Do tego potrzebna jest nam karta pokładowa. W przypadku lotniska w Antalyi, również paszport. Tam też po nadaniu bagażu rejestrowanego, najpierw była kontrola paszportowa, a dopiero później bezpieczeństwa. Dodam, że warto słuchać komunikatów i kontrolować ekran dotyczący lotów. Nasz powrotny miał być opóźniony, a w efekcie był o czasie. Gdybyśmy nie zerknęli na monitor po kilku minutach od poprzedniego sprawdzenia, kto wie, czy wrócilibyśmy tego dnia. ;) Zwłaszcza, że siedzieliśmy przy innym terminalu. Jego numer też lubi się tam niestety zmieniać. Dodam, że na lotnisku w Antalyi nie ma takiego porządku, jakim może pochwalić się Port Lotniczy Rzeszów-Jasionka.

Jak przebiegł lot?
Zacznę od tego, że był to nasz pierwszy w życiu lot. Ja unikałam podróży, tym środkiem transportu, głównie dlatego, że się bałam. Okazało się jednak, że to nic strasznego, wręcz przeciwnie, bardzo mi się spodobało, mimo delikatnych turbulencji. ;) Dodam, że lecieliśmy tureckimi liniami lotniczymi Pegasus Airlines. Niestety do Antalyi mieliśmy lot opóźniony o 2h. Tak czy siak obsługę oceniam bardzo pozytywnie, choć mimo samolotu pełnego Polaków, trzeba zaznaczyć, że posługuje się ona językiem tureckim i angielskim. Powrotny lot był nieco bardziej uciążliwy, a to z powodu dużej liczby dzieci, które najwyraźniej były już wszystkim zmęczone...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze.



Thank you very much for all comments.