Dobry wieczór :) Ostatni post, w którym przedstawiłam zdobycze z drugiej ręki cieszył się sporym zainteresowaniem. Możecie zobaczyć go tutaj:
klik. Kilkoro z Was wyraziło nawet chęć, abym zaktualizowała listę ulubionych second hand'ów, więc dzisiaj spełniam tę prośbę. Zauważyłam też, że znaczna część komentujących, podobnie jak ja, uwielbia sh, co tym bardziej zmotywowało mnie do stworzenie tego postu. Zanim przejdę do sedna sprawy, najpierw ogólnie napiszę o sh oraz doprecyzuję dlaczego zakupy w tego typu miejscach niewiele różnią się od tych, które robimy na przykład w sieciówkach.
Second hand - w dosłownym tłumaczeniu znaczy "z drugiej ręki", czyli sprzedaż rzeczy używanych. Hasło to, nie wiąże się tylko z lumpeksami, tak jak myśli większość ludzi. Pod tym sloganem kryją się również: komisy, handel wymienny, vintage shop'y, zakup artykułów nienowych na aukcjach internetowych czy ogłoszeniach, a także otrzymanie rzeczy "po kimś".
Według mnie, sh to ogromna skarbnica. Nie odwiedzam tych miejsc dla zabicia czasu, dla rozrywki, czy z powodu pasji do odzieży używanej. Robię tam zakupy, ponieważ przyjemność sprawia mi zdobycie pięknej, oryginalnej, markowej, modnej, bardzo często nowej rzeczy (z metkami) za niewielkie pieniądze, której nikt inny raczej nie będzie miał. Dodam, że nie odrzuciłam sieciówek czy prywatnych butików w stu procentach. Jednak bardzo często zdarza się, że to, co wypatrzę na stronie internetowej danego sklepu, spotykam bardzo szybko właśnie w sh, a to w konsekwencji sprawia, że mój portfel traci na tym kilka razy mniej niż by mógł. Cieszy mnie to niesamowicie, ponieważ w ten sposób zaoszczędzę na coś znacznie bardziej ważniejszego niż odzież lub zrealizuję własny projekt, który wiąże się zazwyczaj z dość sporymi kosztami, jak na moją kieszeń. Powodem, dla którego szperam w sh, nie stanowi też brak pieniędzy. Pracuję, więc nie narzekam. Natomiast wiem, jak bardzo, to co oferują nam sieciówki nie jest warte swojej ceny. Bo po co byłyby wyprzedaże, na których firmy nadal zarabiają? Zastanówcie się nad odpowiedzią sami. Zdaję sobie również sprawę, że wiele osób nie przepada za sh. Powodem jest brak cierpliwości, nieumiejętność odnalezienia się w takim miejscu, poczucie wstydu, czysta niechęć czy nawet obrzydzenie. Jak najbardziej to rozumiem i absolutnie nie chcę nikogo na siłę przekonywać do zmiany zdania. Jednak skuszę się na pewne porównanie, które pomoże takim osobom zrozumieć ludzi takich, jak ja - fanów sh. Otóż, czy myśleliście kiedyś nad tym, co działo się z odzieżą przed tym, jak ją kupiliście? Pewnie większość z Was, która nie miała styczności z sieciówkami bądź prywatnymi butikami od wewnątrz, wcale się nad tym nie zastanawiała. Mianowicie, chodzi mi o to, że sklepy, to pewnym stopniu takie małe sh. Twoja koszulka, którą nabyłaś/eś pod koniec wyprzedaży mogła być mierzona nawet przez 50 osób, o których nie masz pojęcia, nie wiesz w jaki sposób dbają o siebie i czy w ogóle dbają... Ten T-shirt leżał lub wisiał na salonie kilka miesięcy wśród roztoczy, innych bakterii i kurzu. Był składany setki razy nie zawsze tymi samymi rękoma. Nie wspomnę o tym, ile razy leżał na ziemi, w jakich warunkach mógł przebywać na magazynie oraz co przeszedł od momentu wykonania do czasu pojawienia się na salonie. Czasami rozbraja mnie sytuacja, w której człowiek, wychodzi z przymierzalni w upatrzonym przez siebie odzieniem i komunikuje, że dokonuje zakupu i już nie ściąga z siebie zdobytego artykułu. Proponuję jednak pranie ;) Jeśli chodzi o buty, to jak przystało, w obuwniczych jest zakaz mierzenia na gołą stopę. Jednak niejednokrotnie, w kilku różnych sklepach, gdzie obuwie nie jest priorytetem, byłam świadkiem sytuacji, gdzie na taki zakaz nie zwracał uwagi ani personel, ani tym bardziej klienci... Mam nadzieję, że moje wywody nikogo nie uraziły. Nie było to moim celem, podobnie jak można by było pomyśleć, oczernienie sieciówek, które lubię. Jednak sięgam po to, co jest dla mnie korzystniejsze. Do sklepów zaglądam głównie podczas wyprzedaży, akcji rabatowych i jeśli wypatrzę coś online, co nie może mi wyjść z głowy. Nawet jeżeli nie jest warte swojej ceny (tak, taki zakup nawet mnie się zdarza i zazwyczaj go nie żałuję:). Pewnie zastanawiacie się czy nie wstyd mi o tym pisać, mówić że kupuję i ubieram się w sh. Odpowiedź brzmi nie. Oczywiście nie latam po mieście chwaląc się tym, ale kiedy obca osoba pyta mnie skąd mam "cacko" na sobie, mówię szczerze i nie mam z tym problemu. Prawdą jest to, że wielu znajomych było zdziwionych, że noszę rzeczy "z drugiej ręki". Było pytanie: "Co? Ty?" Tak, ja. Tym sposobem, wielu bliskich dla mnie ludzi i nie tylko bliskich zaraziło się tym ode mnie. Myślę, że to żaden wstyd, tym bardziej, że nie sięgam tam po bieliznę, skarpety, zmechacone, wytarte czy zużyte całkowicie ubrania. Szukam tylko "skarbów" ;)
Teraz pozwolę sobie przejść już do punktu głównego dzisiejszej noty. Tak więc, poniżej prezentuję Wam mapę z dosłownie kilkoma ulubionymi na ten moment lumpeksami. Kiedyś było ich dużo więcej. Niestety parę zlikwidowano, a do innych już nie zaglądam, bo stwierdziłam, że nie warto. Poniższą mapę możecie porównać z poprzednią:
klik.
1. "Tania odzież" - znajduje się w C. H. Europa II Plaza przy ul. Nawojowskiej 1. Działa on od ponad miesiąca. Aktualnie jest moim faworytem. Głównie dlatego, że wiele znajdujących się tam rzeczy jest nowych, z metkami. Znajdziecie tam świetne sukienki, często bardzo modne, nieprzesadzone, które spokojnie można założyć na wesele, bo są ładniejsze niż w niejednej sieciówce. Poza tym, dorwiecie kombinezony, nowe buty, spodnie, spódnice, swetry, płaszcze, marynarki, topy, bluzki, torebki. Dosłownie wszystko. Przestrzeń jest tak ogromna, że ciężko wyjść z pustymi rękami. Nowy towar jest w czwartki, piątki, soboty i poniedziałki. Wtorek -50%, a w środę wszystko za 1 zł. Ceny są raczej adekwatne do towaru.
2. "Modny ciuszek" - ulokowany jest koło "Domu Studenta" przy ul. Długosza 63. Lubię go od kilku lat, głównie za artykuły outlet'owe takich marek jak Zara, Bershka, Stradivarius, Pull&Bear, Tally Weijl, Vero Moda i in. Większość rzeczy także z metkami, buty zdarzają się nawet z dodatkowymi flekami ;) Upolujecie tam bardzo ładne sukienki, kombinezony, płaszcze, kurtki, marynarki, torebki i biżuterię. Jednak musicie dokładnie oglądać rzeczy, ponieważ często zdarzają się uszkodzone. Jeśli chodzi o ceny, to są trochę wysokie, dlatego warto tam zaglądnąć podczas przeceny. Towar w środy, czwartki, piątki. W soboty -30%, w poniedziałki -50%, a we wtorki wszystko po 2 zł.
3. "Dyskont" - umiejscowiony w Domu Handlowym "Merkury" przy ul. Tadeusza Kościuszki 13. Odwiedzam go od czasu, do czasu, jeśli znajduję się akurat w okolicy. Można tam głównie znaleźć świetne spodnie, marynarki, kurtki, płaszcze i torebki. Ceny nie są absolutnie wysokie. Niestety nie pamiętam jakie promocje są na dany dzień.
4. "Sh" (nie pamiętam nazwy) - znajduje się przy ul. Jana III Sobieskiego (niemalże na przeciw zejścia do lodziarni "Orawianka"). Mały lokal, do którego wchodzi się po schodkach. Można znaleźć tam ciekawe perełki. Ceny są wysokie, ale też nie niskie. Towar jest we wtorki.
Dodam, że od kilku osób słyszałam pozytywne opinie o sh znajdującym się na miejscu "Biedronki" przy ul. Tarnowskiej 17 oraz o lokalu nad supermarketem "Rafa" przy ul. Węgierskiej 78. Osobiście nie byłam ani w jednym, ani w drugim, ale słyszałam, że można się tam nieźle obkupić ;)
Natomiast bardzo żałuję, że mój ulubiony przez lata lumpeks "Modna Szafa", który ulokowany był przy ul. Lwowskiej 56 już nie istnieje. Szkoda, bo mam stamtąd wiele pięknych rzeczy, które kupiłam za grosze.
Ciekawa jestem czy Wy macie jakieś swoje ulubiony sh w Nowym Sączu. Może takie, których nie wymieniłam. Jeśli chcecie podzielić się swoją opinią, to bardzo chętnie się zapoznam. Wkrótce pokażę Wam kilka moich nowych zdobyczy z "drugiej ręki". Dobrej i spokojnej nocy życzę :)