Od kilkunastu dni codziennie o tym myślę. O tym, do czego zmierza ten świat. Do czego zmierza mój kraj. Miałam nie wypowiadać się na ten temat, bo stwierdziłam, że szkoda moich nerwów i lepiej będzie, jeśli swoje zdanie pozostawię dla siebie. Jednak nie mogę przejść obok tego obojętnie. Nie mogę dać przyzwolenia na decydowanie za mnie. Nie potrafię już dłużej milczeć w tej kwestii.
Mowa tu oczywiście o nowym projekcie dotyczącym prawa aborcyjnego. Konkretnie o tym, zaostrzającym prawo, który przewiduje bezwzględny zakaz przerywania ciąży. Przypomnę, że do tej pory aborcja obejmuje trzy przypadki: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, kiedy istnieje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub choroby nieuleczalnej zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo). Dodam, że zostało to wypracowane w roku 1993.
Warto wiedzieć, że projekt ustawy zakazujący przerywania ciąży bez wyjątków, został złożony w Sejmie przez Polską Federację Ruchów Obrony Życia. Tego samego dokonał komitet Stop Aborcji. Jednak oprócz bezwzględnego zakazu aborcji zakłada on odpowiedzialność karną dla każdego, kto powoduje śmierć dziecka poczętego, również dla matki (do 5 lat więzienia). Jednak ten zapis wzbudził wiele kontrowersji, także w środowisku obrońców życia. Przeciwko karalności kobiet opowiedzieli się także polscy biskupi. Poza tym, bardzo istotne jest to, że projekt PFROŻ zakłada, że działania podejmowane przez lekarza w celu ratowania życia matki, w wyniku którego traci życie dziecko poczęte, nie jest aborcją. Ponadto, mając na uwadze problemy, jakie niosą ze sobą tzw. ciąże specjalnej troski, a także potrzebę wsparcia rodzin wychowujących dzieci chore, projekt Federacji zobowiązuje organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego do zapewnia „pomocy materialnej i opieki dla rodzin oraz samotnych rodziców, wychowujących dzieci dotknięte ciężkim upośledzeniem albo chorobą zagrażającą ich życiu, jak również matkom oraz ich dzieciom, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że do poczęcia doszło w wyniku czynu zabronionego.”
Myślę, że powyżej jasno wytłumaczyłam, co ma na celu nowy projekt dotyczący aborcji. Pora na moje osobiste przemyślenia z nią związane. Na początku podkreślę, że jestem przeciwnikiem aborcji na żądanie, za wyjątkiem trzech trudnych przypadków, które wymieniłam powyżej. Uważam, że w tej kwestii nie ma miejsca na żadne zmiany. Każda kobieta powinna mieć wybór. Nie jest mi łatwo o tym pisać, ponieważ oprócz tego, że jestem kobietą, jestem również pedagogiem z wykształcenia oraz katoliczką. Wierzącą i praktykującą. Możesz sobie pomyśleć, cóż za hipokryzja, mówić, że wierzy się w Boga, a jednocześnie przyzwala się na aborcję w tych trzech ciężkich sytuacjach. Myśl co chcesz. Taka jest prawda, moja prawda. Nie będę udawała kogoś kim nie jestem i przyjmowała pozycji, jaka mi nie odpowiada. Poniżej na kilku przykładach, przybliżę Wam o co mi chodzi, może będziecie w stanie zrozumieć moją postawę.
Ciąża stanowiąca zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety
Bohaterką dla mnie jest ta, która oddała życie za swoje dziecko. Chociaż można by pomyśleć, że matczyna miłość jest na tyle silna, że powinno być to normalną sytuacją. Podam przykład: małżeństwo latami stara się o dziecko. W końcu się udaje. Okazuje się jednak, że nie jest tak kolorowo. Ciąża zagraża życiu matki. Musi więc zdecydować czy ratować siebie czy dziecko. Natłok myśli. Mąż, najbliższa rodzina mówi, że werdykt jest prosty. Musisz ratować siebie, dziecko jeszcze możesz kiedyś urodzić. Kobieta postanawia inaczej. W końcu czekała na to tyle lat. Decyduje się urodzić dziecko, którym zajmie się młody mąż, a zdrowi rodzice i teściowie na pewno mu pomogą. Ponadto, sytuacja materialna rodziny jest świetna, a ojciec dziecka może pozwolić sobie na pracę w domu i jednoczesne wychowywanie dziecka. Poza tym, ma szansę jeszcze poznać dobrą kobietę, która będzie odpowiednim materiałem na matkę zastępczą. Sytuacja druga: zaczyna się tak samo. Jednak kobieta, której ciąża zagraża życiu ma już trójkę dzieci. Małych dzieci, które jej potrzebują. Mąż ciężko pracuje za granicą, żeby utrzymać rodzinę. Ani kobieta ani mężczyzna nie mają żadnych krewnych. Co teraz? Czy kobieta ma być zmuszona do urodzenia dziecka po to, aby osierocić je i jego rodzeństwo? Szczerze mówiąc, nie wiem co zrobiłabym w takim przypadku. Mam tylko nadzieję i mogę się o to modlić, aby nigdy mnie to nie spotkało. Uważam jednak, że wybór powinien istnieć.
Prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub choroby nieuleczalnej zagrażającej jego życiu
Wychowanie dziecka niepełnosprawnego to nie lada wyczyn. Czy dziecko jest w pełni zdrowe czy też nie, powinniśmy go przyjąć na świat i kochać, takim jakim jest. Jednak co, kiedy to dziecko nie ma żadnych szans na życie po porodzie, ponieważ ma śmiertelną wadę wrodzoną, np. bezmózgowie częściowe. Może przeżyć kilka godzin, czasem kilka dni. Jedna matka, urodzi, bo chce pożegnać się ze swoim dzieckiem. Pragnie je zobaczyć, dotknąć, przytulić, godnie pochować. Inna nie będzie w stanie psychicznie tego przyjąć. My powinniśmy to zrozumieć i uszanować. Dlatego musi istnieć wybór. Sama nie jestem w stanie powiedzieć, co zrobiłabym w takiej sytuacji.
Ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo)
Najłatwiej jest powiedzieć urodź i oddaj skoro nie możesz patrzeć na dziecko, które będzie przypominało ci o tym, jaka krzywda została ci wyrządzona. Jestem pewna, że nawet po dokonaniu aborcji, kobieta obdarta z człowieczeństwa, poniżona, pozbawiona ludzkiej godności, nie jest w stanie nigdy o tym zapomnieć. Usunięcie ciąży nie wymaże z pamięci takiego okrucieństwa. Jednak nie każda kobieta, chce nosić dziecko swojego oprawcy. Co jeśli taka sytuacja spotka kilkunastoletnią dziewczynkę? Gdyby moją małoletnią córkę spotkało takie wydarzenie, nigdy nie zmusiłabym jej do urodzenia dziecka. Dlatego powinien istnieć wybór.
Podsumowując, nie jestem za aborcją na żądanie. Jeszcze tego by brakowało, żeby pozbywać się dziecka, kiedy komu pasuje. Mowa tutaj m.in. np. o tzw. kobietach sukcesu, którym ciąża tak bardzo może przeszkodzić w dalszym rozwoju kariery czy nastolatkach, którym pali się do współżycia. Tutaj nie powinno być żadnego przyzwolenia! Należy być świadomym swojego postępowania. W tej kwestii brakuje rozmów z rodzicami, edukacji w szkole i darmowej antykoncepcji. Jednak to jest zupełnie odrębny temat... Wracając do głównego wątku, uważam, że w tych trzech przypadkach, o które toczy się spór, powinien istnieć wybór. Możecie pomyśleć, że gówno wiem, bo nie jestem matką. To prawda, gówno wiem o roli matki, o dzieciach i ich wychowaniu. Nie licząc teorii zdobytej na studiach pedagogicznych, praktykach, dwuletniej pracy z dziećmi, bądź obserwacji i kontaktów z dziećmi z rodziny czy znajomych, nie wiem nic, więc mam mniejsze prawo do wypowiedzi niż matki. Jednak kiedyś tą matką będę. W każdym razie bardzo chciałabym nią zostać i mam nadzieję, że nie będę musiała dokonywać przy tym żadnego wyboru oprócz tych związanych z wychowywaniem własnego dziecka. Tego samego życzę paniom z ruchu pro-life. Jeszcze bardziej życzę empatii, której tak bardzo nam - Polakom brakuje. Trzeba zrozumieć, że nie wszystko jest czarne albo białe. Sytuacje są różne, ludzie są różni i różne są decyzje. Każdy odpowiada za siebie i żyje zgodnie ze swoimi przekonaniami, zgodnie ze swoim sumieniem. Oczywiście to nie jest tak, że to jest tylko nasze ciało. Kiedy kobieta jest w ciąży, nie jest już sama. Przez pewien czas żyje i decyduje za dwoje. Jednak nikt z nas nie jest w stanie zrozumieć, co czuje matka, której dotyczy jedna z tych trzech trudnych sytuacji. Przede wszystkim, nikt z nas nie ma prawa decydować o jej życiu. Już na pewno nie mężczyzna, szczególnie ten, który nie założył własnej rodziny, duchowny i już na pewno nie ten, który nie ma innego towarzystwa oprócz kota.